poniedziałek, 14 grudnia 2015

2 cool 4 school

Wiecie jaka jest odległość z Polski do Belgii? Niezawodny "Google Maps" podpowiada mi, że z mojego rodzinnego Poznania, do Brukseli jest nieco ponad 1000 km. To dużo, czy nie? Możecie sami to ocenić, ale jak na wymianę międzykulturową, to naprawdę blisko. No właśnie, odległość niewielka, ale już widać wiele różnic. Różne są zwyczaje, w systemie szkolnictwa, w jedzeniu... W tym poście chciałabym Wam przedstawić wszystko to , co przykuło moją uwagę w Belgijskiej szkole. Czym różni się typowy dzień w belgijskiej szkole od dnia w polskiej? Czytajcie!

1.Podręczniki - No właśnie, jakie podręczniki?! W Belgii bardzo mało używa się podręczników i zeszytów. Większość nauczycieli rozdaje uczniom kopie ksero z obowiązującym w danym momencie materiałem, które uczniowie wpinają do segregatorów wraz z napisanymi przez siebie notatkami. Kiedy po raz pierwszy przyszłam na lekcje z zeszytem formatu A5, nauczyciel zapytał mnie, dlaczego piszę na takiej "dziwnej" kartce...                                                                                              Który z tych systemów jest lepszy? Z jednej strony, w Belgii trzeba zabierać ze sobą tylko obowiązujący materiał, dzięki czemu nie jest się skazanym na odwieczny ból pleców , ale z drugiej strony, kartkę dużo łatwiej jest zgubić lub wydrzeć przypadkowo z segregatora...                                              






2"Bic"- jest to francuska marka papiernicza, chyba najbardziej znana ze swojego modelu długopisu, który jest czterokolorowy(Nie, nie zapłacili mi za rekaemę) Tutaj 80% uczniów (i nauczycieli) używa dokładnie takiego samego długopisu.                                                                                                                                               Na początku roku bardzo przykuło to moją uwagę. W Polsce zawsze każdy ma długopis z zupełnie innej parafii, poczynając od luksusowych "Parkerów", kończąc na tych, które dostajemy gratis od operatora komórkowego. Tutaj praktycznie wszyscy korzystają z taniego ,ale porządnego "Bica". Słowo "Bic" stało się na tyle popularne, że znalazło się w słownikach i funkcjonuje w języku francuskim na tej samej zasadzie, co słowo "adidas" w języku polskim. Wywodzi się od nazwy marki, ale stało się a tyle popularne, że dziś używane jest oficjalnie, jako słowo opisujące obuwie sportowe.

3.Matura- a  właściwie, to jej brak. W Belgii nie ma matury.  Zamiast tego istnieją egzaminy semestralne. Co roku (przez 6 lat liceum) uczniowie podchodzą do egzaminów świątecznych (pisemnie) i do egzaminów końcowych (pisemnie oraz ustnie).                                                            System ten podoba mi się o tyle, że nauczyciele nie muszą wywierać takiego nacisku na "uczenie się pod klucz" maturalny. Dzięki temu jest więcej swobody w systemie nauki.  Ja np. mam dwie obowiązkowe lektury do przeczytania na język angielski (oczywiście w oryginale). Do tego muszę napisać swoją refleksję na ich temat. Wyobrażacie sobie coś takiego w Polsce?! Ja ani trochę, w końcu na maturze nie będzie powieści do przeczytania...

4. Przerwa śniadaniowa -  Dziesięć minut na zjedzenie kanapki z serem? Nie w Belgii. W każdej szkole równo w południe rozpoczyna się trwająca pięćdziesiąt minut przerwa na lunch. Uczniowie mogą zabrać swój prowiant z domu lub kupić kanapki, albo ciepły posiłek na miejscu. Jak dla mnie bomba.

5. Telefon komórkowy w szkole -   Kiedy pierwszy raz weszłam do mojej, belgijskiej szkoły i wyciągnęłam telefon w celu sprawdzenia godziny, w ciągu kilku sekund zostałam otoczona uczniami, ostrzegającymi mnie przed nauczycielem, który w każdej chwili mógł nadejść. Wtedy nie zrozumiałam o co im chodzi. "I co z tego"? - odpowiadałam wszystkim.                                       Niestety, ale używanie telefonów w szkole jest całkowicie zabronione, nawet w czasie godzinnej przerwy na lunch.  Jeśli tylko dyżurny nauczyciel zauważy, że uczeń korzysta z komórki, aparat zostaje natychmiast skonfiskowany...

6.Brak zegarów w szkołach - kolejnym i ostatnim już aspektem, który zdziwił mnie z belgijskiej szkole był brak zegarów w klasach i na korytarzach. Jak już wcześniej wspomniałam, telefonów używać nie wolno, nawet w celu sprawdzenia godziny, dlatego większość uczniów ma swój, tradycyjny zegarek.  Rada numer jeden - jeśli jedziesz na wymianę do Belgii, to nie zapomnij zabrać zegarka!


Podobało się Wam? Chcecie więcej porównawczych postów tego typu? Czekam na komentarze!







Do you know how far Poland is from Belgium? Thanks to the unbeatable "Google Maps" I know that Poznań (my home-city) is around 1000 km away from Brussels. Is that far away or not? You can judge for yourselves, but in my opinion, for an intercultural exchange it's very close. Even though it's close, I can see a lot of differences between the two places. For example, there are differences concerning the education system. In this post I would like to present everything that drew my attention in this respect. Is a typical Belgian school the same as a Polish one? You are welcome to read!

1. Textbooks – Just a second, what textbooks? In Belgium people don't use textbooks or notebooks the way we do. Most teachers give photocopied handouts with notes. Students put them in their loose-leaf binders where they also keep their own handwritten notes. When I attended my first classes with an A5 notebook, my teacher asked me why I was using such a weird kind of paper... Which of these two systems is better? In Belgium I have to carry with me only the current material, thanks to this my back doesn't hurt all the time, but on the other hand, there is a risk that a single sheet of paper may be lost or ruined before it is safely clipped in the binder.

2. „Bic” is a French stationery trade mark best known for the four colour ball pen. In Belgium 80% of students and teachers use such a Bic ballpoint pen. This fact struck me at the beginning of the school year. In Poland each person has an absolutely different pen, from expensive Parkers to free cellphone company giveaways. Here almost all people use inexpensive but solid Bics. The name Bic itself became so popular that today it stands in French dictionaries for any ballpoint pen. This is like the case of „adidas” – in the Polish language it often means „sports shoes” in general.

3.  The high school final exam exists in several countries like Germany (das Abitur), France (Le baclaureat) and Poland (Matura). That's why I was very surprised when I discovered that nothing like that exists in Belgium. Instead, Belgians have to take several exams during their six years of secondary education. There is a written and oral exam at the end of each semester.                                Because there is no "matura", teaches can teach as they like. Exam preparation is not their top priority and that's what I do like about this system of education. For example, I have to read two book for my English clesses (in English of course) and write my reflexions on them. Cool, isn't it? I can't imagine things like that during English classes in Poland (and I regret this)!

4. Lunch break. Ten minutes to eat your sandwich? Not in Belgium. In every school there is a fifty minute lunch break at noon. Students can take their sandwiches from home or buy a warm meal at school. What do you think? For me that's great!

5. Cellphones at schools. When I went to school for the first time I started using my phone. Suddenly there appeared a lot of students, who surrounded me and warned that I should be careful with my phone a school.  "What’s the problem? " - I asked. Soon I learned that every teacher could confiscate my phone at any moment, even during the long lunch break...

6.Clocks at schools. Another thing which I would like to mention today are clocks in Belgian schools. There are no clocks in classrooms and corridors. As I have already told you, we can't use phones at school and this is why most pupils have their own traditional watches. So, if you are going to Belgium for your exchange year, don't forget your watch!

Did you like that? Do you want more comparative posts of this kind? I'm waiting for your comments!







4 komentarze:

  1. Podoba mi się ta długa przerwa na jedzenie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie wiesz co mówisz... jak nie nadążasz językowo, a tym bardziej towarzysko, to ta godzina się dłuży w nieskończoność:D

      Usuń
    2. Na początku dla mnie to też był koszmar, ale w końcu zawsze można zamknąć się w łazience, prawda Marta? :D

      Usuń
    3. I nagle nasza "długa" przerwa w Marcinku staje się niczym...

      Usuń