Au revoir Pologne!
Farewells have been finished, promises have been made, tears have been shed. My journey has begun. On the 21st of August at 7.30 AM, I set off by train with my family to Warsaw.
On that day I was very surprised because of my calmness. I thought that before such an important day, at the beginnig of the exchange programme, I would be extremely stressed, but nothing of the kind happened. I was calm, self-possessed and my way of thinking was positive. Deep, inside of me I could feel an excitement, though. I was excited because I was thinking what could happen and what would happen. I was thinking whom I might meet, if I meet AFS volunteers at the airport, I was thinking about the flight, if it would be fine, but neither of these things could throw me off balance...
My plane was to take off at 4.40 p.m. but I was already at the airport at 1.30. p.m. I was thinking about one thing – I wanted to say goodbye to my family as fast as possible, so as not to start crying.
Welcome abroad.

![]() |
Me and my friend Marta in the plane |
Au revoir Pologne!
Our flight was very short. I had an impression that just a few minutes passed and I was 150 km from Brussels, in a small village, where we had our first international camp. There were more than 100 people from all over the world. It was a very unique experience and I' m going to write about it next time.
See you soon!
Tego dnia zaskoczyła mnie tylko jedna rzecz - mój własny spokój. Przed tak istotnym wydarzeniem, jakim jest wymiana międzykulturowa spodziewałam się po sobie raczej nagłych ataków paniki i nerwów, niemożliwych do opanowania, tymczasem ogarniał mnie spokój i pozytywne, jasne myślenie. Wewnątrz zaczynałam odczuwać podekscytowanie przed wszystkim, co miało się wydarzyć. Myślałam o tym jakich spotkam ludzi, czy odnajdę wolontariuszy na lotnisku,jak minie mi lot jednak nic z tych rzeczy nie wyprowadziło mnie z równowagi.
Mój samolot miał wylecieć o godzinie 16.40, jednak na lot
nisku stawiłam się już o godz. 13.30. W głowię krążyła mi tylko jedna myśl - chciałam jak najszybciej pożegnać się z rodziną, by mimo wszystko nie ryzykować rozklejenia się.
Welcome abroad.
Na szczęście podróży w samolocie nie odbyłam sama. Leciałam wraz z czterema, innymi uczennicami z Polski. Razem tworzyłyśmy dwie grupy: osób lecących do Flandrii oraz do Walonii, miałyśmy rozdzielić się na miejscu - lotnisku w Brukseli.
Cały lot minął niespodziewanie szybko. Wydawało mi się, że minęło zaledwie kilka minut, kiedy byłam już 150 km od samej Brukseli, w małej miejscowości, gdzie odbywał się pierwszy w czasie naszej wymiany
international camp.Na samym campie było ponad 100 osób z całego świata. Doświadczenie zdecydowanie jedyne w swoim rodzaju, ale o tym wszystkim napiszę Wam już dokładnie następnym razem.
Do usłyszenia wkrótce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz